Nasz niedawny, majowy jeszcze wypad miał się rozpocząć we wsi Żelazko. Mieliśmy z Zawiercia podjechać busem prosto do miejscowości Żelazko, by stamtąd udać się na poszukiwania okolicznych skałek i po prostu „połazić” po ulubionych terenach. Niestety bus zrobił nam psikusa i nie przyjechał. Stwierdziliśmy zatem, że dojedziemy do Podzamcza, a stamtąd już do Żelazka po prostu dojdziemy co mocno wydłużyło nam trasę…
Warto było zjawić się pod zamkiem z samego rana, kiedy jeszcze nie ma ludzi, wspinaczy, hałasu i chaosu. Niezwykłe doznanie, bo zamek i okoliczne tereny bez tłumów prezentują się wspaniale. Cicho i spokojnie…
Z Podzamcza, udaliśmy się w stronę wsi Żelazko, najpierw asfaltową szosą, a potem duktami przez las, mijając Kolonię Ryczów.
Następnie dróżkami wśród łąk, mijając gdzieniegdzie ukryte skałki, doszliśmy do wsi. Klimatyczna i przyjemna to „miejscówka”.
Wychodząc z Żelazka, ścieżką wśród łąk a potem błądząc leśnymi duktami, wąwozami doszliśmy do wzgórza „Księża Góra” (462 m) z ukrytymi skałkami. Piękne, klimatyczne miejsce.
Po krótkim odpoczynku, powróciliśmy do wsi Żelazko i skręcając w las, dotarliśmy do ukrytych w nim skałek: „Żelazny Mur” i „Zwierzyniec”, znanych w środowisku wspinaczkowym.
Znów kolejny odpoczynek i dalej w drogę przez kolejne wzgórze zwane „Dębową Górą”, z licznymi skałkami wśród których kryją się mniej znane schroniska.
Z lasu wyszliśmy na polna drogę w stronę wsi Ryczów, tam kolejny, już ostatni odpoczynek, tym razem na pięknej łące.
Powrót busem do Zawiercia zakończył nasz długi wypad, jak zawsze, pełen wrażeń i wielu zdjęć. Polecamy te rejony.
(zdjecia: weekendnaszlakublog)