Pętelka: Podzamcze – Ryczów-Kolonia – Podzamcze

W lipcową niedzielę udaliśmy się, standardowo już z Zawiercia, busem do Podzamcza. Wczesno-poranne godziny zawsze sprzyjają, bo nie ma tłumów i dopiero wszystko budzi się do życia. Na spokojnie mogliśmy sobie obejść cały zamek, który skąpany w słońcu wraz z okolicznymi skałkami prezentował się świetnie i wprawił nas w bardzo dobry nastrój. 

Udaliśmy się w stronę Hotelu 511, by stamtąd, szosą prowadzącą do Ryczowa, udać się na poszukiwania ukrytych w pobliskich lasach skał, co było naszym głównym planem. Nie miała to być długa wycieczka, raczej bardziej „sycąca” pod kątem nowych miejsc, których wcześniej nie udało nam się zobaczyć. Niedaleko prywatnej działki ze skałą „Gurdziel”, która z oddali prezentuje się znakomicie, skręciliśmy w pola, by dotrzeć do pobliskiego lasu.

Pierwszym zdobytym celem była „Gruczkowa Skała”, zarośnięta niestety, skryta w lesie, ale potężna, choć na pierwszy rzut oka niepozorna skała. 

Kolejnym celem, jaki sobie obraliśmy była „Mała Skała” i „Wyżyna Ryczówczańska” – wzniesienie o wysokości 464 m ze skałkami, skąd można podziwiać (jak się okazało) piękne widoki. Widać w oddali m.in. wzgórze „Grochowiec Wielki” w Ryczowie i lasy Rezerwatu „Ruskie Góry”. Tutaj zrobiliśmy sobie mały odpoczynek.

Zadowoleni z naszych odkryć, nieco zmęczeni upałem, powoli udaliśmy się łąkami i polami, znów mijając „Gurdziela”, w stronę Ryczowa-Kolonii i poczynając od jej niewielkiej dzielnicy: „Młocarnia” rozpoczęliśmy wędrówkę z powrotem do Podzamcza. 

Żar lał się z nieba, a na popołudnie zapowiadano burze. Zaczęło się chmurzyć, więc zamiast iść szosą i nadkładać drogi, znaleźliśmy skrót prowadzący polami i lasem. W ten sposób doszliśmy do czerwonego szlaku, prowadzącego do Podzamcza.

Tak właśnie wyglądała krótka, choć intensywna „pętelka”: rozpoczęliśmy od Hotelu 511 i również od tamtej strony wróciliśmy, kończąc naszą wycieczkę posiłkiem w „Chacie pod Zamkiem”, gdzie mogliśmy się skryć przed ulewą, która pojawiła się na szczęście już na koniec naszej wycieczki. Mogliśmy odpocząć pod parasolem, przeczekać deszcz i niewielką burzę, aby późnym popołudniem wrócić busem do Zawiercia.

Bardzo jesteśmy zadowoleni z naszego wypadu. Intensywnie, niewiele kilometrów, ale za to sporo wrażeń „wizualnych” i znów kolejne wspomnienia.

Zdjęcia: weekendnaszlakublog