Kroczyce – Podlesice : „Góra Kołoczek” i „Góra Zborów”.

Dawno nie było wpisów na blogu, ale wreszcie nadszedł czas na nadrobienie zaległości. Dzisiaj cofniemy się do 14-go sierpnia, kiedy to udaliśmy się do Kroczyc, niewielkiej gminy w powiecie zawierciańskim. Kiedy wysiedliśmy z busa, pierwszym obiektem, jaki nas zaciekawił był kościół św. Jacka i św. Marii Magdaleny, do którego nie omieszkaliśmy wejść. Słyszeliśmy o tym, że wewnątrz jest ciekawy ołtarz zbudowany w kształcie groty w Lourdes. I faktycznie, robi wrażenie, a materiałem, który posłużył do budowy tej groty był kalcyt z miejscowych skał. Na pewno warto zwiedzić ten kościół, będąc w Kroczycach. Oto kilka fotek ze środka i z zewnątrz.

Na terenie kościoła rośnie pomnik przyrody, prawie 500-letnia lipa.

W Kroczycach znajdują się również urokliwe skałki, jedne przy lokalnym kąpielisku, które tym razem, ze względu na pandemię, było zamknięte, niemniej jednak obok jest niewielki zalew, który raczej do kąpania nie służy.

Drugi teren ze skałkami znaleźliśmy idąc tuż obok Urzędu Gminy, tuż przy granicy Kroczyc. To niewielkie wzgórze, które warto kiedyś jeszcze odwiedzić, choć skałki tam są niewielkie.

Prosto z Kroczyc udaliśmy się szlakiem w stronę Podlesic, w kierunku wzgórza o nazwie „Góra Kołaczyk”, przez wspinaczy nazywana również „Górą Kołoczek”. To wzgórze nie jest typowym wzgórzem widokowym, jak wspomniana wcześniej „Góra Zborów”. Jest zalesione, ale za to usiane imponującymi skałami, które znane są w środowisku wspinaczkowym, zarówno ze swoich wysokości, jak i ilości dróg wspinaczkowych (jest tu ich około 250) i kształtów. A te bywają naprawdę niezwykłe. Pierwszą, robiącą ogromne wrażenie skałą (tu znajduje się jaskinia „Berkowa”) jest skała „Kazerma” z imponującym okapem.

Idąc dalej ścieżką, naszym oczom ukazywały się coraz to inne skały. Nie będziemy tu wdawać się w ich nazewnictwo, bo takowe możecie znaleźć na jurajskich stronach topo dla wspinaczy. Wystarczy, że powiemy, że obeszliśmy „Górę Kołoczek” praktycznie całą, wokół, podziwiając te formacje skalne i zachwycając się nimi. W kilku miejscach chwilę posiedzieliśmy, patrząc na wspinających się, a i też po to, by nasycić oczy. Patrzcie sami, jakie to są mega genialne miejsca:

Dalej, właściwie już rzut beretem od „Góry Kołoczek” znajduje się „Góra Zborów” znana z rozpościerających się z niej malowniczych widoków i ostańców skalnych. Wysokość wzgórza to 467 m n.p.m. troszkę tam pospacerowaliśmy, porobiliśmy zdjęcia, bo nie ukrywajmy, to piękna miejscówka, mimo iż bywa zatłoczona.

Jako, że było bardzo gorąco, to po pewnym czasie byliśmy zmuszeni poszukać jakiegoś zacienionego miejsca do odpoczynku i ochłonięcia. Udało nam się znaleźć coś pod drzewkiem, skąd mieliśmy cudowne widoki i fajny chłodek. Przyjemnie się tam siedziało.

Zbliżał się niestety czas powrotu i zmuszeni byliśmy już udać się na pobliski przystanek busa do Zawiercia. Tak więc, zaczęliśmy się zbierać, a schodząc z „Góry Zborów” minęliśmy jeszcze skałę z tablicą upamiętniającą zwycięską zasadzkę Batalionów Chłopskich i AK na samochodową kolumnę Wermachtu. Historia odcisnęła piętno wszędzie, słynny „słup” na „Górze Zborów”, przy którym każdy robi zdjęcia to wszak hitlerowska wieżyczka triangulacyjna. Warto też zastanowić się, co kiedyś działo się w tych miejscach…

Polecamy tę trasę i te miejsca. Warto. A już niebawem opis zupełnie innego rejonu, jaki odwiedziliśmy. Zapraszamy!

zdjęcia: weekendnaszlakublog

Siedlec – Pabianice – Olsztyn, czyli w poszukiwaniu skałek i balonów

W zeszły weekend udaliśmy się oczywiście na Jurę. Tym razem, rozpoczynając trasę we wsi Siedlec w gminie Janów. PKS dowiózł nas z Częstochowy praktycznie prosto pod pierwszą skałkę, jaką mieliśmy w planach. „Kozickowa”, bo tak się nazywa, jest przy samej trasie, w oddali widać pustynię „Siedlecką”, a także rozpościera się ładny widok na okoliczne łąki.

Kolejny kierunek, to „Góra Laski”, na której znajdują się niewielkie, choć urokliwe skałki. „Spenetrowaliśmy” teren, porobiliśmy trochę zdjęć. Skałki są mocno obrośnięte, ale warte zobaczenia.

Mieliśmy dużo czasu więc na chwilę zboczyliśmy z zaplanowanego szlaku i udaliśmy się w miejsce, gdzie już byliśmy w tym roku, ale w okresie zimowo-wiosennym, czyli na „Górę II”,

by spędzić trochę czasu przy skałce „Duch”. Ładnie położona, dość blisko od szutrowej drogi, łatwo ją wypatrzeć. Odpoczęliśmy tu chwilę oglądając pobliskie ostańce i „łypiąc” na prawo i lewo, czy aby nie ma gdzieś wilków, bo już drugi raz widzimy ślady bardzo dużych „łapek” 🙂

Następnie leśnym duktem udaliśmy się w stronę wsi Pabianice, gdzie kolejna ładna skałka ukazała się naszym oczom, najpierw mocno zarośnięta i zakrzaczona „Skałka Janosika”, a potem „Skała Pabianicka” z figurą Matki Bożej Zawierzenia. I tu kolejny odpoczynek.

Dalej już drogą wśród łąk i pól, mijając opuszczoną „wioskę indiańską”, czerwonym szlakiem szliśmy w stronę Zrębic. 

Tam oczywiście obowiązkowe „przysiądnięcie” na „Skałkach Idziego”, świetna „miejscówka”, bo ładne widoki na okoliczne wzgórza, które kuszą, by je odwiedzić. 

Ze Zrębic czarnym szlakiem, mijając „Górę Knieja”, dotarliśmy do Olsztyna, by tam nasycić się widokami i odsapnąć, po ponad 20 km pieszej wędrówki.

Trafiliśmy na „III Jurajski Festiwal Sztuki i Wina”, a także na „XXXIV Balonowe Mistrzostwa Polski”, więc udało nam się jeszcze „popstrykać” trochę „imprezowych” fotek.

Świetna trasa, piękny dzień, pogoda dopisała. Oby jak najwięcej takich dni. Polecamy te okolice!

zdjęcia: weekendnaszlakublog