Mirów – Bobolice – górą i dołem wzdłuż „grzędy mirowsko – bobolickiej”

    Dzisiejszy wpis to dokończenie poprzedniego, końcówka długiej, pieszej wyprawy z Żarek do Mirowa i Bobolic. Zainteresowanych szczegółami i opisem wcześniejszej trasy zapraszamy do zajrzenia do wcześniejszego wpisu blogowego.

Doszliśmy do wspomnianego Mirowa – małej wsi jurajskiej w gminie Niegowa, kojarzonej głównie z ruinami średniowiecznego zamku oraz z okolicznymi wapiennymi skałami rozsianymi wzdłuż tzw. „Grzędy Mirowskiej”. Na początek krótki przysiad przy ruinach zamku w Mirowie i odpoczynek po wcześniej przebytej trasie. Zamek w Mirowie to jeden z jurajskich „Orlich Gniazd”, średniowiecznych warowni strzegących południowej granicy. Obecnie zamek ten jak też sąsiedni w Bobolicach znajduje się w posiadaniu prywatnego właściciela i podlega stopniowej odbudowie…

DSC07697

 

Ruszamy dalej partią szczytową tzw. „Grzędy mirowsko – bobolickiej”, zgodnie za „czerwonym”, pieszym szlakiem w stronę Bobolic. Przed nami rozciągają się przepiękne widoki z licznymi „ostańcami” na pierwszym planie.

Szlak prowadzi wyraźną, przechodzona przez miliony stóp ścieżką typową dla jurajskich terenów…teren podnosi się i jednocześnie spotykamy coraz więcej, coraz to bardziej wyższych wapiennych „ostańców”. Tutaj to właśnie doskonale widzimy jak kształtowała się Jura, jak ukształtowało się tzw. dno „jurajskiego morza”. Mijamy kolejne, pięknie „rzeźbione” skały, co jakiś czas zatrzymujemy się na kilku „z góry upatrzonych” punktach widokowych, tzw. wychodniach skalnych i podziwiamy widoki…

Dochodzimy do kulminacyjnego miejsca „grzędy” skąd widać już kolejne „Orle Gniazdo” czyli zamek Bobolice…Piękny, słoneczny to był dzień…jesienne kolory pięknie „grały” a zatem i widoki nabrały bajkowego charakteru…

Powoli teren obniża się, dochodzimy do miejsca skąd doskonale już widać wspomniany zamek „Bobolice”.

DSC07689

Jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów i dochodzimy do bramy zamku. Tutaj oczywiście nastąpił dłuższy przysiad, czas na fotki, krótki odpoczynek w cieniu drzew z widokiem na zamek i skałę zwaną obecnie „Bramą Laseckich”.

DSC09007

Niestety czas nagli, musimy ruszam z powrotem w stronę Mirowa gdzie za godzinkę mamy powrotnego busa. Schodzimy ze zbocza zamkowego i podążamy ponownie na „Grzędę”.

DSC07719

Tym razem jednak nie trzymamy się szlaku „czerwonego” i nie idziemy górą „Grzędy” lecz robimy małe koło i podążamy dołem wzdłuż całego masywu skalnego najeżonego mnóstwem pięknych „ostańców” znanych i popularnych w środowisku wspinaczkowym. Mijamy m.in jaskinię „Sucha”, groty: ‚Stajnia” i „Obora”, wybitne skały: „Skrzypce”, „Klawiatura”, „Turnia Kukuczki”, „Trzy Siostry”, „Studnisko” i wiele innych.

Niestety…z braku czasu nie robimy „posiadówek” w tym pięknym rejonie lecz szybko podążamy w kierunku Mirowa by tam jeszcze choć chwilę u podnóża ruin zamku posiedzieć i ostatni raz podziwiać widoki…

Czas zleciał..to była piękna wycieczka, pogoda jesienna wyjątkowo dopisał, mnóstwo wrażeń, zdjęć i przy okazji torba grzybów…bo akurat po drodze się trafiły…:)

Pozostało nam tylko dojść przez wieś na przystanek gdzie wkrótce nadjechał bus do Myszkowa…

Zachęcamy do powtórzenia naszych tras i do zaglądania na naszego bloga 🙂

Żarki – Leśniów – Czarny Kamień – Łutowiec – Mirów

Jesienna pogoda jeszcze nas rozpieszcza, więc korzystamy, póki się da. Nie zdarzyło się chyba, by w październiku chodzić z krótkim rękawkiem, ale w ostatnią sobotę tak było właśnie. Postanowiliśmy wybrać się do Mirowa. Busem z Myszkowa udaliśmy się do Żarek, by stamtąd już piechotą (jak zawsze zresztą) udać się zaplanowanym szlakiem w drogę. Żarki to niewielkie, ale bardzo „klimatyczne” i „wiekowe” miasteczko.

Ulicą Leśniowską, dochodzimy do Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin. Zadbane, nastrojowe miejsce, z murowanym klasztorem użytkowanym przez zakon paulinów.

Następnie, skręcając w prawo obok gościńca, w lokalną ulicę, która powoli przechodzi w polno-leśną drogę udajemy się dalej. Wychodząc już na prawdziwie polne tereny, widzimy, że po prawej stronie wąwozu, jakim idziemy, pojawiają się niewielkie skałki. Zbaczamy więc na chwilę, by do nich dojść. Usadowione na niewielkim wzgórzu stanowią bardzo ładny punkt widokowy na okoliczne pola ubarwione już jesiennymi kolorami. 

Wracamy na ścieżkę, i dalej w stronę lasu, gdzie już „niebieskim”, pieszym szlakiem idziemy w kierunku wzgórza „Czarny Kamień”. Po drodze, o dziwo, udaje nam się zebrać trochę grzybów, bo piękny las nam się trafił. 

Wzgórze „Czarny Kamień” okraszone ostańcami wapiennymi ma swoistą aurę tajemniczości. Sama formacja skalna ze schroniskiem jest niezwykle ciekawie rzeźbiona i to tu spędzamy dłuższą chwilę.

Kolejnym punktem naszej wycieczki jest wieś Łutowiec i formacje skalne skupione w tym rejonie. Widokowo rewelacja, „wspinaczkowo”, jak widać, również. Chwilowa „posiadówka” na skale „Strażnica” i podziwianie okolicznych widoków uświadamia nam jak długi dystans już przeszliśmy. Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy na Łutowcu zakończyli.

Po krótkim odpoczynku, ruszamy dalej, mijając kompleks skał „Łysej”, z której roztaczają się znów piękne widoki, oraz „Barak” z białym krzyżem na szczycie i powoli wychodzimy z Łutowca.

Tu już tylko kawałek (zawsze te 2 km..) szosą i jesteśmy w Mirowie. Zamek jawi się dość „nieuporządkowany”, niby trwały jakieś prace, ale zostały chyba już jakiś czas temu zaniechane, nie wygląda to dobrze, ale sam zamek z daleka przynajmniej robi wrażenie. 

To oczywiście nie koniec tej wycieczki. „Podzielimy” jednak ją na dwie części…Ciąg dalszy w kolejnym wpisie, który już wkrótce

zdjęcia: weekendnaszlakublog