Żelazko : „Ciesenć” i „Księża Góra”

Witamy wszystkich i wracamy po dłuższej przerwie!

Naszą kolejną, weekendową wyprawę rozpoczęliśmy w Zawierciu, skąd busem udaliśmy się do wsi Żelazko. Jest to miejsce bardzo urokliwe, świetna baza wypadowa w różne jurajskie tereny, niedaleko mamy Ryczów, który również często odwiedzamy.

Tym razem jednak udaliśmy się leśnym szlakiem w stronę wzgórza „Ciesenć” (zwanym również „Ciesnyć”), bo naszym zamiarem było rozpoznanie terenu pod kątem skałek znajdujących się na tymże wzgórzu, a także odnalezienie słynnej jaskini „Ciesenć”.

Obeszliśmy całe wzgórze, które nas zachwyciło. Natrafiliśmy na dwa spore otwory jeden w głębi wzgórza, a drugi praktycznie przy ścieżce prowadzącej do Żelazka, niestety nie mamy pewności czy któryś z nich należy do wspomnianej jaskini.

Następnie udaliśmy się lasem w stronę wzgórza: „Księża Góra” z ukrytymi skałkami. Piękne, klimatyczne miejsce, które kryje w sobie wiele urokliwych miejscówek. Wzgórz właściwie jest klika, na jedno wdrapaliśmy się z niemałym trudem, a inne po prostu podziwialiśmy z dołu idąc wąwozem.

Na jednym ze wzgórz odkryliśmy niesamowity skalny mur wraz ze sporym schroniskiem: „Schronisko Ryczówczańskie I”.

Chwilę odpoczęliśmy, kryjąc się przed deszczem i rodzinką dzików (która na szczęscie nas nie zauważyła). Trzeba przyznać, że „Księża Góra” to rzadko uczęszczane miejsce, niewiele jest na ten temat w internecie, a i ludzi to spotkać raczej nie ma szans. Dzikie tereny, wzgórza usiane skałami, strome podejścia i piękny las.

Wychodząc już z lasu i wracając w stronę Żelazka, posiedzieliśmy jeszcze chwilę na rozległej polance, gdzie posililiśmy się nieco, no a potem to już tylko powrót busem do Zawiercia.

Zmęczeni ale jak zawsze zadowoleni z nowo odkrytych miejsc, zaczęliśmy obmyślać kolejny wypad na szlak, o którym już niebawem.

(zdjęcia: weekendnaszlakublog)

Weekend na Jurze – Podzamcze – Żelazko – Ryczów – Podzamcze

   Nasz niedawny, majowy jeszcze wypad miał się rozpocząć we wsi Żelazko. Mieliśmy z Zawiercia podjechać busem prosto do miejscowości Żelazko, by stamtąd udać się na poszukiwania okolicznych skałek i po prostu „połazić” po ulubionych terenach. Niestety bus zrobił nam psikusa i nie przyjechał. Stwierdziliśmy zatem, że dojedziemy do Podzamcza, a stamtąd już do Żelazka po prostu dojdziemy co mocno wydłużyło nam trasę…

Warto było zjawić się pod zamkiem z samego rana, kiedy jeszcze nie ma ludzi, wspinaczy, hałasu i chaosu. Niezwykłe doznanie, bo zamek i okoliczne tereny bez tłumów prezentują się wspaniale. Cicho i spokojnie…

 

Z Podzamcza, udaliśmy się w stronę wsi Żelazko, najpierw asfaltową szosą, a potem duktami przez las, mijając Kolonię Ryczów.

 

Następnie dróżkami wśród łąk, mijając gdzieniegdzie ukryte skałki, doszliśmy do wsi. Klimatyczna i przyjemna to „miejscówka”. 

 

 

Wychodząc z Żelazka, ścieżką wśród łąk a potem błądząc leśnymi duktami, wąwozami doszliśmy do wzgórza „Księża Góra” (462 m) z ukrytymi skałkami. Piękne, klimatyczne miejsce. 

 

Po krótkim odpoczynku, powróciliśmy do wsi Żelazko i skręcając w las, dotarliśmy do ukrytych w nim skałek: „Żelazny Mur” i „Zwierzyniec”, znanych w środowisku wspinaczkowym. 

Znów kolejny odpoczynek i dalej w drogę przez kolejne wzgórze zwane „Dębową Górą”, z licznymi skałkami wśród których kryją się mniej znane schroniska.

 

Z lasu wyszliśmy na polna drogę w stronę wsi Ryczów, tam kolejny, już ostatni odpoczynek, tym razem na pięknej łące.

 

Powrót busem do Zawiercia zakończył nasz długi wypad, jak zawsze, pełen wrażeń i wielu zdjęć. Polecamy te rejony.

(zdjecia: weekendnaszlakublog)