Kiełkowice – Karlin – „Kopaniny” – Podzamcze – czyli „przedlecie” na Jurze :)

Sobotnia, czerwcowa wyprawa….jeszcze nie lato, jeszcze wiosna ale wkoło było czuć typowo letnie klimaty: zieleń pól, maki, chabry i przede wszystkim rzepakowe pola w rozkwicie. Do tego piękna, słoneczna pogoda, wysoka, może nawet ciut za wysoka temperatura – czyli jurajski raj 🙂 Wyprawę rozpoczęliśmy tradycyjnie z Zawiercia skąd miejską „siódemką” pojechaliśmy na ostatni przystanek jaki znajduje się pośrodku wsi Kiełkowice koło Podzamcza. Tam tradycyjne odwiedziny lokalnego sklepu i w pełni zaopatrzeni ruszamy w drogę. Prowadzi ona lokalną, boczną, wąską drogą w kierunku wsi Karlin przez przysiółek „Łąki”. Piękne okoliczności przyrody po drodze….z jednej strony trochę domostw z drugiej polne przestrzenie, lasy i z daleka widoczne, skryte w lesie wapienne ostańce.

Idziemy przez wspomniany przysiółek „Łąki” i wkrótce docieramy do wsi Karlin, administracyjnie należącego już do Zawiercia. Tutaj mamy dwa cele: skała „Nad Wsią” i „Las Dworski”. Zaczynamy od tego drugiego…”Las Dworski” to leśne wzgórze przecięte efektownym wąwozem, kryjące sporo ładnych ostańców.

Tradycji stało się zadość…troszkę pobłądziliśmy, trochę przekombinowaliśmy wybierając okrężną drogę z pominięciem szlaku…ale jakoś wreszcie w zaplanowane miejsca. Typowo leśne wzgórze…wysokie drzewa, wieczny mrok, mnóstwo roślinności, zwierząt.

Docieramy wkrótce do miejsc usianych efektownymi skałkami znajdującymi się po lewej jak i prawej stronie wąwozu. Spędziliśmy tutaj dłuższą chwilę poszukując co bardziej efektowne skały…

Po „zaliczeniu” tego co chcieliśmy, czyli odnalezieniu skrytych skał, podążamy z powrotem w kierunku wsi, teraz już grzecznie szlakiem wzdłuż wspomnianego wąwozu. Po dojściu do wsi zaliczamy kolejny zaplanowany obiekt, czyli skałę „Nad Wsią” – wybitny, bardzo malowniczy kompleks skalny, ze szczytu którego podziwiać można piękne krajobrazy.

Po spędzeniu dłuższej chwili na szczycie skały i nasyceniu się widokami (też posileniu się 🙂 ) Schodzimy ze wzgórza i ruszamy w dalszą drogę…początkowo idziemy jedną z lokalnych uliczek wsi by następnie skręcić najpierw łąkami i lasem a następnie szosą w kierunku wsi Bzów.

Tym razem nie docieramy do samego Bzowa – wsi o której już kiedyś opowiadaliśmy, zatrzymujemy się przy polach pod Bzowem…ogromnej przestrzeni porośniętej częściowo zbożami, częściowo rzepakami, wśród których licznie rosną maki i chabry. Przepiękne miejsce, raj dla oczu…

Ruszamy dalej…opuszczamy wygodną drogę z Karlina do Bzowa, skręcamy w lewo w leśną drogę. Następnym celem był odnalezienie schowanej w lesie, mało znanej skały „Kopaniny”. Tym razem bez błądzenia udało się ją szybko odnaleźć, wystarczyło w pewnym miejscu skręcić w kolejną polną dróżkę a następnie miedzą, między lasem a polami dojść do lasu gdzie kryje się wspomniany „ostaniec”.

Opuszczamy to interesujące miejsce z ładną skałą „Kopaniny”, kierujemy się dalej miedzą między polami a lasem na azymut i czuja do lasu w poszukiwaniu „czerwonego” szlaku. Udało się to bez większych problemów. Teraz leśną drogą zgodnie za szlakiem kierujemy się do Podzamcza. Zmęczenie mocno daje oznaki, zwłaszcza że to upalny był dzień a droga prowadzi teraz przez piachy…

Wreszcie dochodzimy w rejon Podzamcza…Mijamy tym razem „Górę Birów” ale za to na chwile odwiedzamy następne skalne wzgórze „Suchy Połeć”, gdzie przysiadamy chwilę delektując się widokami na pobliski zamek „Ogrodzieniec” i okolicę.

Ostatnie chwile tej długiej, męczącej, pełnej wrażeń trasy spędziliśmy tradycyjnie już pod samym zamkiem oczekując na busa do Zawiercia.

Zapewne nie raz tam powrócimy przy okazji innych tras. Zachęcamy do odwiedzenia miejsc, które tu pokazaliśmy 🙂

zdjęcia: weekendnaszlakublog