Rezerwat „Sokole Góry” – wzgórza „Pustelnica” i „Puchacz”.

Witajcie znów! Nasza druga wyprawa do Rezerwatu „Sokole Góry” również zaczyna się od parkingu przy rezerwacie przy szosie Olsztyn – Biskupice. To miejsce jest znane ze względu na bliskość tras spacerowych, a że teraz darmowa komunikacja w obrębie gminy działa bez zarzutu, to korzystamy. Z Częstochowy autobusem linii 58, który teraz jeździ co godzinę, dotarliśmy do rynku w Olsztynie, stamtąd już podjechaliśmy do wspomnianego parkingu busem jadącym w stronę Biskupic.

Udaliśmy się żółtym szlakiem prosto w kierunku wzgórza „Pustelnica” i kompleksu skalnego „Turnie Simonda” mijając po drodze skałę „Pielgrzym”. „Turnie Simmonda” nadal zachwycają, jesienne kolory malują otoczenie, nie było tym razem nikogo, więc cieszyliśmy się spokojem i ciszą.

Tuż nad „Jaskinią Koralową” znajdującą się nieopodal „Turni Simonda” znaleźliśmy sobie fajną miejscówkę do posiedzenia. Tam spędziliśmy trochę czasu, skupiając się na tym, by po prostu chłonąć wrażenia.

Ruszyliśmy dalej lasem na przestrzał zapadając się w kolorowe liście,

Szliśmy, szliśmy i natrafiliśmy na nawyższe wzniesienie wzgórza „Pustelnica” z punktem triangulacyjnym, ale też z niewielkimi skałkami.

Dalej szliśmy sobie na przestrzał lasem, klucząc to tu, to tam, robiąc zdjęcia, podziwając drzewa i słońce grające na liściach.

Nasze „błąkanie” poza szlakiem, doprowadziło nas do skały o nazwie „Przewieszony Mur”. Okazałej i pięknej.

Nie było jednak czasu na to, by się dłużej przy niej zatrzymać, ruszyliśmy dalej w strone wzgórza „Puchacz”, na którym znajdują się dwie inne skały: „Skrzat” i „Soczewka”. Podejście nam dało w kość, bo jednak wspinanie się po śliskich liściach nie było zbyt lekkie i przyjemne, ale jakoś wleźliśmy 🙂

Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wleźli jeszcze wyżej. Ledwo, ledwo, ale udało się „wślizgać” na szczyt wzgórza ze skałą „Soczewka”. Świetna miejscówka, tam zrobiliśmy sobie dłuższy odpoczynek.

Z racji tego, że już wcześniej robi się ciemno, po pewnym czasie byliśmy zmuszeni zwijać się i wracać do Olsztyna. Zeszliśmy w stronę czerwonego szlaku i przepięknym wąwozem schodziliśmy w dół. Widoki niezapomniane, „Sokole Góry” jesienią są bajkowe.

Wyszliśmy z rezerwatu tuż przy wzgórzu „Biakło”, od strony czarnego szlaku. Oj, od tej strony jeszcze „Biakła” nie widzieliśmy szczerze mówiąc. Bardzo nam się podobało, ale nie mieliśmy już za bardzo ani siły ani czasu, by wchodzić na sam szczyt, zatem tylko kilka zdjęć ze scieżki i „z dołu”, z tyłu zostawiliśmy „Sokole Góry” i udaliśmy się w stronę wzgórza „Lipówki”.

Na „Lipówkach”, mając jeszcze troszkę czasu do autobusu w kierunku Częstochowy, odpoczęliśmy chwilę, posilając się i podziwiając zachodzące słońce, no i okoliczne oświetlone przez nie panoramy.

Fantastyczna wycieczka. Kochamy te rejony, a za chwilę kolejny wpis z ostatniej jesiennej wyprawy, kończącej nasz „sokoli” tryptyk 🙂 Zapraszamy na Jurę i oczywiście do lektury naszego bloga.

zdjęcia: weeekendnaszlakublog

Pierwszy wypad w tym roku – Olsztyn na „lajcie”.

   Nijaka, bura zima, bez większej ilości śniegu, ale nieprzyjemna, ciągnęła się w nieskończoność, dlatego dopiero w zeszły weekend udało się wybyć na dłużej. Pogoda dopisała, genialne słońce, co prawda dopiero od jakiejś 13-stej, błękitne, bezchmurne niebo, idealne dla naszego „łazęgowania” z aparatami. Na pierwszy raz wybraliśmy nasz ukochany Olsztyn. Niedziela, pierwsza z zakazem handlu, co akurat przysłużyło się chyba nieco ludziom, bo jakaś większa ilość rodzin wyległa na łono natury. Wiosenne powietrze sprzyjało pieszym wędrówkom. Zaczęliśmy jak zawsze od podróży autobusem podmiejskim nr 67 z Częstochowy. Wysiedliśmy na rynku, obczailiśmy, czy w razie czego, jakiś sklep jednak otworzy swe podwoje dla głodnych i spragnionych podróżników. Okazało się, że owszem, tak będzie, tyle, że od godzin nieco późniejszych, niż 9 rano. 

   Udaliśmy się najpierw ulicą Karłowatej Sosny w stronę wzgórz, które górują od strony wschodniej nad Olsztynem i noszą nazwę Małe i Duże Skałki. Roztaczają się z nich piękne widoki na górę Zamkową i cały zamkowy kompleks. Słońca jeszcze wtedy nie było, ale zdjęcia wyszły całkiem nieźle. Urokliwe małe skałki na wzgórzach są wdzięcznym obiektem do fotografowania. Chwilkę sobie posiedzieliśmy, popatrzyliśmy na rozciągające się wszędzie piękne panoramy.

DSC00045DSC00053DSC00058DSC00059DSC00062DSC00063DSC00067

Wzgórza są niskie, ale jest ich kilka i można przejść się granią, kończąc spacer na wzgórzu z krzyżem pielgrzymkowym, gdzie również nieco niżej znajduje się stary wapiennik. Warto zobaczyć.

Następnie udaliśmy się leśną ścieżką w stronę kamieniołomu „Kielniki”, który obeszliśmy i górą i dołem. Otacza go ścieżka geologiczna i edukacyjna „Kamieniołom Kielniki” a w samym kamieniołomie są dwie jaskinie: Jaskinia Magazyn i Jaskinia w Kielnikach, ale na ekplorację przyjdzie czas kiedy indziej.

DSC00090DSC00091DSC00095DSC00114DSC00104DSC00112DSC00113

Z kamieniołomu skierowaliśmy się już w kierunku jednych z piękniejszych skałek w Olsztynie: kompleksu „Dziewicy” na mapie oznaczonego jako wzgórze: „Cegielnia”. To urokliwe i malownicze miejsce do wspinaczki i nie tylko, z którego na wprost widać wzgórza „Biakło” i „Lipówki” oraz wzgórze zamkowe. Trochę łaziliśmy po skałkach, trochę na nich posiedzieliśmy, poobserwowaliśmy wspinaczy.

Z upływem czasu zrobiło się przepięknie, słonecznie, ciepło, co na tyle nas „rozleniwiło”, iż resztę czasu spędziliśmy na terenie samego zamku. Najpierw jednak wycieczka do sklepu po zapas płynu i jedzenia, a potem siedzenie na wzgórzu zamkowym, na które wyległy rodziny z dziećmi, psami, zakochane pary, związki tzw. „początkujące”, w których pan niesie pani torebkę (co jest co najmniej dziwne…) zakonnice i inni spragnieni pleneru ludzie. Jak widać to miejsce dla każdego 🙂

Miło spędziliśmy czas, choć wolimy mniej zatłoczone i cichsze miejsca, ale Olsztyn, jaki by nie był, zawsze sprawia nam dużą frajdę. Po prostu kochamy to miejsce.

Polecamy Olsztyn i okoliczne wzgórza ze skałkami o każdej porze roku.

Na dzisiaj to tyle, a już wkrótce dłuższe, bardziej wymagające trasy.. 🙂

zdjęcia : weekendnaszlakublog

Poraj ->Dębowiec -> Olsztyn

Nadszedł wrzesień, nadchodzą również jesienne klimaty, więc wybraliśmy się na „lajtową” wycieczkę lasami, głównie w poszukiwaniu grzybów, ale też po to, by odetchnąć od miejskiego zgiełku. Pogoda cudownie dopisała, a my wyruszywszy z Dworca PKP z Poraja k/Częstochowy, rozpoczęliśmy naszą wędrówkę żółtym szlakiem. Zaciszną ulicą Ogrodową doszliśmy do Stadniny „Leśny Konik” za którą zaraz rozpoczynają się leśne ścieżki. 

Szliśmy, szliśmy, doszliśmy do leśniczówki w Dębowcu – małej wsi w gminie Poraj, warto zaznaczyć że na niedalekich polach Dębowca i Choronia 2 września 1939 roku rozegrała się bitwa między Niemcami a 74 Górnośląskim Pułkiem Piechoty.

Fotografując różne okazy grzybów zarówno tych niejadalnych jak i jadalnych, które udało nam się napotkać, szliśmy sobie dalej, minęliśmy piękne zagony gryki, zrobiliśmy mały odpoczynek z chwilą na kanapki i napoje, po czym ruszyliśmy dalej.

Lasy w tych okolicach są naprawdę piękne, choć niestety już dewastowane. Wiele drzew się teraz wycina, gałęzi nie sprząta, wszystko leży i usycha. Żal, bo przecież ten cały chaos niszczy mikroklimat i florę lasu. Nie wiemy, jak będzie za parę lat, bo lasy po prostu „giną” w oczach. Staraliśmy się jednak skupić na tych nienaruszonych jeszcze terenach dochodząc powoli do pasma Sokolich Gór.

Zbiory grzybów okazały się dość spore, choć jeszcze nie takie o jakich marzyliśmy. Zwieńczyliśmy nasz dzień odpoczynkiem standardowo na olsztyńskich skałkach. Najpierw chwilka na Lipówkach, potem w okolicy Skał Słonecznych, które okazały się być świetnym punktem widokowym oraz idealnym miejscem, gdzie można posiedzieć obserwując wspinaczy, popatrzeć na jesienną już grę świateł. Polecamy serdecznie te okolice.

zdjęcia: weekendnaszlakublog