Ogrodzieniec – Krępa – Hutki Kanki – Rez.”Góra Chełm” – Wzgórza Żarów – Żelazko – długa wycieczka w krótki dzień.

To nasza ostatnia, listopadowa wyprawa…Korzystając z dobrej pogody, resztek jesiennego słońca zdecydowaliśmy się na dłuższą wyprawę, mimo krótkiego już dnia, mając świadomość faktu, że może to już być nasza, ostatnia, dłuższa wyprawa w tym roku…Tradycyjny dojazd z Zawiercia busem do Ogrodzieńca, by tutaj rozpocząć pieszą wędrówkę. Kierujemy się na obrzeża Ogrodzieńca wzdłuż drogi krajowej nr 790, by napotkawszy niebieski, rowerowy szlak, podążyć nim w kierunku „Krępy” – lokalnego miejsca wypoczynkowego, utworzonego przy wodnym oczku przy źródle „Bełkotek”. Początkowo droga wiedzie brzegiem nieczynnego wyrobiska piachu „Świertowiec”, mieszane klimaty pustynne i odrobinę dawnego PRL w tle…

Po jakimś czasie pojawiają się klimaty bardziej leśne i wśród takich docieramy do wspomnianego zalewu „Krępa”. I tu duża konsternacja, zdziwienie, rozczarowanie…okazuje się, że obecnie nie ma tego obiektu wodnego, bowiem źródło „Bełkotek” nie bije… Trudno, robimy chwilowy odpoczynek na obiektach rekreacyjnych tego turystycznego „przysiółka” Ogrodzieńca, pamiętającego czasy PRLu…

Następnie, żółtym ,pieszym szlakiem kierujemy się w kierunku kolejnego wodnego zbiornika „Centuria” utworzonego przy źródłach „Centurii”, tuż przy małej wsi Hutki – Kanki. Droga prowadzi pięknymi, głównie sosnowymi lasami. Wkrótce docieramy do doliny ze źródłami „Centurii”, pokazują się pojedyncze, ukryte wśród drzew domy oraz osiedla domków letniskowych pamiętających jeszcze czasy PRL o czym świadczą stare ogrodzenia i typowe dla tego okresu lampy…

Znajdujemy się na skraju, letniskowej miejscowości Hutki – Kanki, której spora atrakcję stanowi nieduży zbiornik wodny utworzony przy źródłach „Centurii”. Kiedyś stał tu młyn wodny, obecnie to tylko lub aż urokliwy zbiornik wodny, umieszczony w dolinie leśnego zbocza. Szczególnie jesienią miejsce to nabiera uroku, kiedy to kolorowe drzewa odbijają się w tafli krystalicznej wody. Cisza, spokój, tylko stadko dzikich kaczek nam towarzyszy…

Obiecując sobie, że kiedyś tu powrócimy, ruszamy w dalszą drogę. Mijając szereg domków letniskowych docieramy do zabytkowej murowanej kapliczki, typu „domkowego”. Ufundowana ona została w roku 1861 przez Katarzynę i Jakuba Molów, właścicieli wspomnianego młyna wodnego. Na frontonie, nad drzwiami kapliczki widnieje oryginalny napis fundatorów: „J.J. 18 J. D. 61 JakuP w ras = = Zoną katażyną molowie Proszom O westhninie Do Boga”

Idziemy dalej…pojawiają się domy starszej części wsi, mijamy m.in. ładną, starą kapliczkę na zabytkowym drzewie….

Idąc przez wieś widzimy z daleka charakterystyczne wzgórze, kolejny punkt naszej wyprawy – rezerwat „Góra Chełm”

Kierując się zielonym, pieszym szlakiem wspinamy się na wspomnianą górę „Chełm”. Jest to dwunastohektarowy rezerwat utworzony w 1957 roku. Obejmuje on wyraźnie dominujące nad okolicą jurajskie wzniesienie o wysokości 440 m n.p.m. Na górze znajduje się kilkanaście małych ostańców, poza tym pierwotne drzewostany, liczne bogactwo roślinne…

Niewielki to rezerwat zatem i pobyt nasz w nim był krótki…ruszamy dalej kierując się wspomnianym zielonym szlakiem w kierunku „Wzgórz Żarów” – kolejnego celu naszej wyprawy. Początkowo droga prowadzi lasami, ale zmieniamy trasę i próbując sobie skrócić drogę odbijamy na wyraźną drogę wiodącą wzdłuż słupów wysokiego napięcia.

Wkrótce docieramy w rejon wspomnianych wzgórz…kierując się instynktem, bardziej błąkając może, przemierzamy leśne pagórki usiane mniej lub bardziej efektownymi skałkami. Sporo czasu zajęło nam odnalezienie ścieżek, którymi zaplanowaliśmy wcześniej iść…cóż po raz kolejny stwierdzamy niedokładność map…

Nie wszystkie miejsca odnaleźliśmy, wspomniana niedokładność mapy, szarość popołudnia, mocne zmęczenie spowodowały odpuszczenie sobie dalszych poszukiwań, ukrytych ostańców…kolejny pretekst, by tu powrócić. Teraz myślimy tylko o jednym…by dojść do końca naszej długiej, pieszej trasy.

Opuszczamy „Wzgórza Żarów”, odnajdujemy zielony szlak i podążamy leśnymi ostępami w kierunku wsi Śrubarnia. Po drodze mijamy co rusz małe skałki ukryte wśród pięknych, wiekowych drzew. Wkrótce docieramy do drogi krajowej 791 i przekraczając ją docieramy do obrzeży wsi Śrubarnia.

O wsi Śrubarnia pisaliśmy już więcej w jednym z wcześniejszych wpisów, kiedy to spędziliśmy tu dłuższą chwilę. Tym razem minęliśmy tylko znaną nam skałę „Niwień” i pomiędzy letniskowymi domami doszliśmy do sąsiadującej, doskonale nam znanej wsi Żelazko, o której często wspominamy przy okazji naszych wypraw.

To praktycznie wszystko…jeszcze tylko kilka chwil w oczekiwaniu na busa, krótki, tradycyjny postój w Podzamczu. Szybko otoczyły nas jesienny chłód i zmrok…czas wracać w ciepłe pielesze..:) Polecamy wszystkim wytrwałym, spragnionym mocnych wrażeń powtórzyć naszą wycieczkę, my powrócimy… w przyszłym sezonie i odnajdziemy kolejne ciekawe miejsca.

krępa-hutki kanki-żelazko

Żelazko – „Świniuszka” – Rodaki – czyli; tam nas jeszcze nie widzieli…

To była nasza ostatnia listopadowa wyprawa. Pogoda wyjątkowo dopisała, przez co sobotnia wycieczka dosłownie nabrała kolorów…Wymyśliliśmy sobie trasę w nowe dla nas rejony, tzn. częściowo nowe, bo część już znamy doskonale. W Zawierciu wsiadamy w busa i dojeżdżamy do znanej nam i wspominanej w naszych wcześniejszych wpisach, wsi Żelazko koło Ryczowa w gminie Ogrodzieniec. Z miejscowego przystanku, czarnym, pieszym szlakiem ruszamy w drogę. Kierunek: południowy zachód w stronę wzgórza „Świniuszka”, a następnie wsi Rodaki. Coś dla nas nowego, tam nas jeszcze nie widzieli…po raz pierwszy przekroczymy granicę z województwem małopolskim. Początkowo droga prowadzi drogą wśród lokalnych pól i łąk, by następnie wejść w malownicze lasy.

 

Po jakimś czasie leśny krajobraz zmienia się na bardziej jurajski, pojawiają się jary, lasy bardziej bukowe, a wkrótce pojedyncze wapienne skałki. Piękne, tajemnicze klimaty, dodatkowo poranna mgła i jesienne kolory…

 

Docieramy do asfaltowej drogi krajowej łączącej miejscowości Ogrodzieniec i Klucze i wzdłuż niej wyraźną ścieżką podchodzimy pod kulminacyjny szczyt wzgórza „Świniuszka”. Po prawej ręce mamy wspomnianą drogę, po lewej rozciąga się kompleks wapiennych ostańców.

 

Opuszczamy wzgórze „Świniuszka”, przekraczamy wspomnianą drogę asfaltową i lokalną, leśną drogą ruszamy w kierunku wsi Rodaki, celu naszej wyprawy. Wkrótce docieramy do pierwszych zabudowań…Sporo drewnianej zabudowy i starych opuszczonych budynków dodają uroku tej wsi. Poza wspomnianymi wieś znana głównie zabytkowej kapliczki – figury św. Antoniego Padewskiego (co uwiecznił na swym obrazie Wojciech Kossak) oraz drewniany kościół św. Mikołaja z 1601r, który w nienaruszonym stanie stoi w centrum wsi, szkoda tylko, że zamknięty i niedostępny dla przypadkowych turystów…

 

Po zwiedzeniu wsi Rodaki udaliśmy się czarnym szlakiem na okoliczne wzgórze w kierunku wsi Chechło, skąd rozciągają się piękne widoki na okolice, na wszystkie strony świata. Przy dobrej widoczności widać miejscowości: Rodaki, Ryczówek, a nawet Kwaśniów z jednej strony, na południu: Chechło, Błędów, pustynię błędowską, Niegowonice, Małopolskę, Beskidy a nawet część Tatr…Spędziliśmy tam dłuższą chwilę, odpoczywając, posilając się i „pstrykając” fotki.

 

Po dłuższym pobycie na wspomnianym wzgórzu ruszamy w drogę powrotną do Rodaków a następnie pięknymi, leśnymi dróżkami w kierunku Żelazka. Słońce osiągnęło swoje apogeum i chylą się ku zachodowi pięknie oświetlało nam drogę uwypuklając jesienne kolory…

 

Po drodze mijamy piękny jar, na dnie którego płynie mały potok „Minóżka”, biorący swój początek ze „Źródła Miłości”.

 

Droga powrotna prowadzi ponownie przez wzgórze „Świniuszka”, tylko z innej mnie ‚skałkowej” strony. Wkrótce dochodzimy do znanej nam drogi leśnej, którą rozpoczęliśmy naszą trasę i którą docieramy do wsi Żelazko, na przystanek, na którym czekamy na busa…

 

I to w zasadzie mógłby być koniec naszej wycieczki…bus do Zawiercia nadjechał…Ale nie, „odbiło” i wysiedliśmy w Podzamczu spędzając kilka chwil u podnóża zamku, przy zachodzie słońca i podczas zmroku…To tyle, piękna wycieczka otwierająca dla nas nowe horyzonty. Polecamy wszystkim powtórzyć naszą trasę, my powrócimy odwiedzając kolejne miejsca…plany już są 🙂